Nie, nie, nie! To niemożliwe. To wydaje się wprost nieprawdopodobne, że nasze spotkanie projektowe zbliża się do końca. Każdy dzień był naprawdę wyjątkowy i pełen niezapomnianych chwil. Tak było w poniedziałek, wtorek, środę i dzisiaj, w czwartek. Czwartkową bieszczadzką przygodę zaczęliśmy od zwiedzania Muzeum Młynarstwa w Ustrzykach Dolnych. Nie tylko zobaczyliśmy jak wygląda młyn, ale poznaliśmy na czym polegała trudna praca młynarza. Na pytanie, czy chcielibyśmy wykonywać zawód młynarza, zgodnie odpowiedzieliśmy, że nie. W muzeum, w niezwykłym wnętrzu starej chaty, braliśmy udział w warsztatach kulinarnych. To było prawdziwie „czaderskie” wydarzenie. Pani przewodniczka powiedziała, że nazwa Bieszczady pochodzi od dwóch słów: bies – zły diabeł, czart i czad – dobry diabeł. Czaderski równa się więc świetny, super. Wracając do warsztatów… Ubrani w regionalne stroje zajęliśmy się wyrabianiem proziaków, codziennych chlebków z dodatkiem prozy, czyli sody (stąd nazwa). Potem przys...
Komentarze
Prześlij komentarz